Istnieją gatunki filmowe, które ukonstytuowały się dopiero na pewnym etapie rozwoju kina. Są i takie, które towarzyszą filmowi od zarania dziejów. Jednym z takich właśnie rodzajów jest western, który zajmuje istotne miejsce w słowniku pojęć filmowych. W końcu ojczyzną kinematografii są Stany Zjednoczone. To właśnie Hollywood miało przez dekady największy wpływ na rozwój przemysłu filmowego. Tym samym western, jako rodzaj kina opowiadający o perypetiach Amerykanów na odległym Zachodzie w XIX wieku, odcisnął swoje piętno na rozwoju kina.
„Dyliżans” Johna Forda czy „W samo południe” z Gary’m Cooperem to przykłady westernów, które okazały się kamieniami milowymi kinematografii i po dziś dzień cieszą się statusem szacownych klasyków. W naszym zestawieniu przyglądamy się jednak nie tylko najbardziej popularnym tytułom, ale również mniej znanym produkcjom. Jeżeli pragniesz wieloaspektowego wglądu w ten typ kina, zapoznaj się z naszymi sugestiami.
„Bez przebaczenia” (1992)
Nieco przewrotnie nasz przegląd zaczynamy niejako od końca. Dlaczego? Ponieważ film Clinta Eastwooda czasem bywa określany mianem „ostatniego prawdziwego westernu”. Widz otrzymuje tu klasyczną filmową opowieść tego typu. Głównym bohaterem jest były rzezimieszek, który jednak lata temu porzucił niecny fach. Jednak, gdy o pomoc proszą go prostytutki z pewnego miasteczka cierpiące krzywdy z rąk nikczemników, a miejscowy szeryf jest nieczuły na ich błagania, William Munny postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
Eastwood emanuje tu typowym dlań chropowatym charakterem. Znakomite role stwarzają Morgan Freeman oraz nagrodzony Oscarem dla najlepszego aktora drugoplanowego Gene Hackman. Sam obraz dostał zresztą także statuetki za scenariusz i dla najlepszego filmu roku. Wszystkie były zasłużone, bo jak sama nazwa wskazuje, „Bez przebaczenia” to mocna i wyrazista opowieść o zemście. Wszystko to, za co fani kochają westerny.
„Dobry, zły i brzydki” (1966)
Na ekranie pozostaje Clint Eastwood tym razem w roli bezimiennego rewolwerowca. Za kamerę wkracza jednak nie kto inny, jak sam Sergio Leone. Włoski mistrz spaghetti westernu czyli filmów z omawianego gatunku, które powstawały nie w Stanach Zjednoczonych a w Italii. Tytuły te prezentowały często niejednoznacznych moralnie bohaterów. Odbiegały też stylistyką od bardziej „ułożonych” amerykańskich filmów, często prezentując świat brudny, dziki, a nawet groteskowy.
Nie inaczej było i w tym dziele, które stanowiło ostatnią część tak zwanej dolarowej trylogii Leone. Jej poprzednie odsłony to „Za garść dolarów” oraz „Za kilka dolarów więcej”, obie również z Eastwoodem. „Dobry, zły i brzydki” to historia kilku rewolwerowców poszukujących skarbu. Film pełen przepięknych plenerów, pamiętnych scen pojedynków, a przede wszystkim przynoszący znakomite aktorskie trio w osobach Eastooda, Eli Wallacha i Lee Van Cleefa.
„Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” (1968)
Ponownie Sergio Leone ale tym razem na ekranie pojawiają się Charles Bronson, Henry Fonda i Claudia Cardinale. Film stanowiący jeden z najpopularniejszych przykładów westernu, w którym upał wręcz leje się z ekranu, a gorący oddech pustyni czują nie tylko bohaterowie, ale i widzowie. To historia kobiety, której rodzina została zamordowana przez bandę niejakiego Franka. Wdowa prosi o pomoc w dokonaniu zemsty bezimiennego podróżnika i kowboja zwanego Człowiekiem z Harmonijką (w tej roli szorstki i milczący Bronson). Film zapewnia niepowtarzalny klimat, którego dopełnia muzyka Ennio Morricone na czele z tematem „Man with Harmonica”!
„Truposz” (1995)
Rzecz pomiędzy westernem, dramatem psychologicznym a poetycką symboliczną refleksją na temat ludzkiej egzystencji i przemijania. Główny bohater filmu Jima Jarmuscha, William Blake, odbywa podróż przez Dziki Zachód, jadąc do swej nowej pracy jako księgowy. Tej właściciele konglomeratu, do którego zmierza, odmawiają mu jednak bez żadnego tłumaczenia. W istocie jednak jest to symboliczna wędrówka podobna do tej, która stała się udziałem Dantego przemierzającego kręgi piekielne, a zarazem ku kresowi, który czyha na każdego człowieka. Film okraszony został świetną muzyką Neila Younga. Western jako podstawa do poetyckiej medytacji? Jak najbardziej!
„Django” (2012)
Quentin Tarantino wchodzący w świat westernu – to musiało się udać i się udało. Jamie Foxx występuje jako tytułowy bohater pragnący uratować ukochaną z rąk złego plantatora. Leonardo DiCaprio jawi się tutaj jako demoniczny czarny charakter. Obok niego pojawia się Christoph Waltz kroczący po drugiego Oscara w karierze za rolę pełnego klasy łowcy nagród a zarazem mentora głównego herosa. Film pełen jest wizualnych gier i pełnego dystansu podejścia do omawianej tu stylistyki. Jest zarazem emocjonujący i nie pozwalający oderwać wzroku od ekranu, na co nieoceniony wpływ ma wirtuozerskie operowanie detalami, jeden ze znaków rozpoznawczych Tarantino.
„Pat Garrett i Billy Kid” (1973)
To jeden z najsłynniejszych antywesternów w dziejach kina i jedno z najlepszych dzieł Sama Peckinpaha. Czym jest antywestern? Jak nietrudno się domyślić, jest to odwrócenie typowych dla tego typu filmów pojęć. Jeżeli w typowym westernie zawsze triumfuje dobro i widzimy jasny podział na protagonistę i antagonistę, w antywesternie jest zgoła odwrotnie. Tak też jest w tym filmie. Pozornie to historia szeryfa ścigającego bandytę. W istocie jest to wizja świata, w którym naczelnym kolorem jest szarość. Zarówno ta moralna, jak i najbardziej dosłowna, która wypełnia pełną biedy i brutalności przestrzeń. Takie właśnie zawsze było kino Peckinpaha – szorstkie, pełne przemocy, dosadne.
Najlepsze westerny – podsumowanie
Western to gatunek klasyczny, w dużej mierze niepowtarzalny i w swej istocie niepodobny do żadnego innego. Jednocześnie zawierający w sobie wiele z dramatu czy kina przygodowego. Westerny od zawsze przynosiły widowni wiele emocji i dawały sposobność do niecodziennych podróży. Podobnie jest w przypadku naszych propozycji. To nie tylko poszukiwanie złota czy napady na banki. W tego rodzaju tytułach znajdziesz wiele egzystencjalnych dramatów, a wybitne westerny z pewnością odszukasz online.